zdjęte z murów

Kłamstwo ma krótkie nogi, ale za to bardzo wytrzymałe.

Chuck Norris wiecznie żywy

Z pustego i Salomon nie naleje A Chuck Norris owszem.

Przed maturą

zapiski z zeszytów

Losowy kawał

-Co to jest sekretarka? -Połączenie sekretu i arki.

Znalezione dla frazy: wreszcie w bazie kawałów 62

W świąteczny wieczór żona bezskutecznie oczekuje na męża, który najwidoczniej zasiedział się z kolegami na tradycyjnym "śledziku". Wreszcie słyszy znajomy zgrzyt klucza w drzwiach:
- O mój Boże! - załamuje ręce małżonka.- Ty znowu wracasz z knajpy! O cyzować?
- Do dużego pokoju.  

Na ulicy zepsuł się hydrant i leje się z niego woda. Przyszedł fachowiec, który kluczem francuskim zakręca zepsuty zawór. W tym samym czasie z przeciwnej strony ulicy nadchodzi pijaczek mocno zataczając się na boki. Wreszcie podchodzi do fachowca i mówi:
- Papanie, przestań pan kręcić ta ulica bo nie moge utrzymać równowagi!

Tyle się złego naczytałem na temat alkoholu - mówi Antek do kolegi - ze wreszcie sobie powiedziałem, czas raz na zawsze z tym skończyć!
- Z piciem?
- Nie, z czytaniem.  

Do gabinetu psychiatry wchodzi mężczyzna z żoną, skarżąc się na jej apatie.
Lekarz porozmawiał z pacjentką, potem ją objął, pogłaskał i kilka razy pocałował. Wreszcie zwraca się do obecnego przy tej scenie męża:
- Oto zabiegi, które są potrzebne pańskiej żonie. Powinny być stosowane przynajmniej co drugi dzień. No, powiedzmy we wtorki, czwartki i soboty.
- Dobrze, we wtorki i czwartki mogę żonę do pana przyprowadzać, ale sobota wykluczona - gram z kolegami w karty!

Pewien człowiek cierpiał strasznie każdej nocy
- śniło mu się że goni go straszliwy smok. Z kwitkiem odsyłali go najlepsi psychoanalitycy, aż wreszcie trafił na takiego który obiecał podjąć się tego ale:
- Pana choroba jest straszna. Mogę się podjąć jej wyleczenia ale potrwa to rok, będzie kosztowało 2 tys. $ i nie mogę dać panu 100% gwarancji wyleczenia...
Chory odpowiedział:
- 2 tys. $ ???! Wracam do domu - spróbuję się z tym smokiem zaprzyjaźnić...

- Czy lubisz recytować wierszyki? - pyta jeden z gości małej córeczki państwa domu.
- Nie, ale mama zawsze mnie do tego zmusza, kiedy chce, żeby goście wreszcie poszli do domu...

Nauczycielka pyta się dzieci, jakie zwierzęta maja w domu. Uczniowie kolejno odpowiadają:
- Ja mam psa...
- Ja kota...
- U nas są rybki w akwarium...
Wreszcie zgłasza się Kazio:
- A my mamy kurczaka w zamrażarce...

 Ta Pani to chyba nie ma zbyt wielu pomysłów na lekcje, bo znów są zagadki. Tym razem Jaś mówi:
- Idą trzy kobiety i jedzą lody. Pierwsza ssie, druga liże, trzecia gryzie (loda, oczywiście). Która z nich jest mężatką?
Pani na to:
- Jaś, ty świntuchu!
Jaś z kamiennym spokojem odpowiada:
- Niech się pani nie denerwuje, niech pani pomyśli.
Pani myśli, widać że przychodzi jej to z trudem. Wreszcie mówi:
- Ta, która gryzie?
A Jaś na to z wielką radością:
- Ta która ma obrączkę na palcu!

Jadą 3 blondynki windą - nagle coś się zepsuło i winda stanęła między piętrami.
Jedna z nich przerażona zaczęła tłuc w ścianki, ale nic to nie dało.
Druga zrezygnowana usiadła w kacie, wreszcie trzecia po półgodzinnym namyśle mówi:
- To co dziewczyny, krzyczmy razem!!!
A blondynki: - Razem, razem, razem!!!

Idzie sobie baca i ciągnie na sznurku zegarek. Przechodzący turysta pyta zdziwiony:
- A co to baco, zegarek na sznurku ciągniecie?
- Ja go wreszcie nauczę chodzić!

Baca łapie okazje na drodze, wreszcie udaje mu się złapać przejeżdżającego Mercedesa. Wsiada i jada, ale po kilku kilometrach jakoś tak nudno się zrobiło, wiec baca się pyta :
- A co to panocku, za znaczek z psodu ?
- To ? To taki celownik, jak kogoś złapie w ten celownik, to już na pewno trafie.
- Aha.
Po kilku kilometrach patrzą, a tu drogą jedzie jakiś facet na rowerze. Baca mówi:
- A wezcie, panocku, tego clowieka w ten celownik ....
Kierowca skręcił i faktycznie rowerzysta znalazł się "w celowniku", ale ponieważ kierowca nie chciał iść do wiezienia, to w ostatniej chwili skręcił, aby nie trafić rowerzysty, chwile potem baca się odzywa :
- Iiiii, kiepski ten pański celownik, gdybym nie roztworzył drzwi to by my go nie trafili.

Idzie sobie turysta polaną w górach i widzi bacę. A baca pasie sobie owce.
Czarne i białe. No i turysta się go pyta:
- Baco.. Ile mleka dają te owce?
- Ano białe czy czorne?
- No wszystkie.
- Białe dwa litry..
- A czarne?
- Ino tyż dwa litry.
- A ile trawy jedzą?
- Białe czy czorne?
- No wszystkie..
- Białe trzy kilo.
- A czarne?
- Tyż trzy kilo.
Rozmawiają tak z piętnaście minut i okazuje się że białe owce nie różnią się niczym innym niż kolor wełny. Wreszcie zdenerwowany turysta pyta się jeszcze raz:
- No to czemu baco je tak rozróżniacie?
- Ano białe owce są moje.
- A czarne czyje?
- Ano tyż moje.

Do gabinetu psychiatry wchodzi mężczyzna z żoną, skarżąc się na jej apatie. Lekarz porozmawiał z pacjentką, potem ją objął, pogłaskał i kilka razy pocałowal. Wreszcie zwraca się do obecnego przy tej scenie męża:
- Oto zabiegi, które są potrzebne pańskiej żonie. Powinny byc stosowane przynajmniej co drugi dzień. No, powiedzmy we wtorki, czwartki i soboty.
- Dobrze, we wtorki i czwartki mogę żonę do pana przyprowadzać, ale sobota wykluczona - gram z kolegami w karty!

Pewien człowiek cierpiał strasznie każdej nocy - śniło mu się że goni go straszliwy smok. Z kwitkiem odsylali go najlepsi psychoanalitycy, aż wreszcie trafił na takiego ktory obiecał podjąć się tego ale:
- Pana choroba jest straszna. Moge się podjąć jej wyleczenia ale potrwa to rok, będzie kosztowało 2 tys $ i nie mogę dać panu 100% gwarancji wyleczenia...
Chory odpowiedzial:
- 2 tys $ ???! Wracam do domu - spróbuję się z tym smokiem zaprzyjaźnić...

Egzamin na policjantow. Wchodzi pierwszy. Pada pytanie:
Co to jest: ma zelowki, sznurowadla i zaczyna się na B?
Policjant wyteza umysl i po chwili pada odpowiedS:
Buty!
Swietnie, znakomicie, zdal pan!
Policjant wychodzi dumny, a koledzy nerwowo pytaja:
Zdales?
Zdalem!
A o co pytali?
O buty!
Wchodzi nastepny i pada pytanie:
Co to jest: ma wahadlo, wskazowki i zaczyna się na Z?
Policjant mysli, mysli, az wreszcie uradowany wola:
Wiem! ZANDALY!

- z czego zyjecie? - pyta policjant jakiegos podejrzanego typka.
- Z zakladow!
- Co to znaczy z zakladow ?
- Normalnie. Zakladam się z kims o wygrywam.
- Zawsze?
- Zawsze!
- No to zalozmy się. Chcialbym się przekonac, czy mowicie prawde. - Moge się zalozyc, ze mam na dupie swastyke.
- Nie wierze - stwierdza policjant.
- Zalozmy się o dyche!
- w porzadku.
Poszli do jakiegos kata. Mezczyzna sciagnal spodnie, wypial tylek, a policjant nachylil się nad nim i uwaznie go oglada. Wreszcie z triumfem wola.
- Wygralem! Nie masz zadnej swastyki! Nalezy mi się dycha!
Mezczyzna placi, a policjant zadowolony zauwaza:
- No i co się tak chwaliliscie, ze wygrywacie kazdy zaklad?
- Bo wygralem!
- Jak to?
- Widzi pan wladza tych pieciu kolesiow po drugiej stronie ulicy? - Widze!
- Wlasnie się z nimi zalozylem o trzysta tysiecy, ze mi pan wladza do dupy zajrzy...

Emeryt pyta Emeryta: - Dlaczego głosowałeś na Wałęsę, a nie na Kwaśniewskiego? - Bo myślałem, że na starość dostanę obiecane 200 milionów. A ty dlaczego głosowałeś na Kwaśniewskiego? - Bo myślałem, że na starość dostanę mieszkanie i wreszcie wyprowadzę się z żoną od teściowej!

Uniwersytet Warszawski, wydział biologii, egzamin z botaniki. Student siedzi już prawie godzinę i idzie mu coraz gorzej. Profesor postanowił mu dać ostatnią szansę:
- No wiec zadam panu ostatnie pytanie. Jak pan odpowie dostaje pan trójkę, jak nie, to pan oblał. No więc niech pan mi powie ile jest liści na tym drzewie? - powiedział profesor wskazując za okno.
Student myśli... patrzy na drzewo... znowu myśli, wreszcie mówi:
- Pięć tysięcy osiemset czterdzieści dwa!
- A skąd pan to wie!? - pyta profesor.
- Ale To już jest Drugie pytanie...